Choć jestem w tyle z kilkoma postami dziś postanowiłam napisać o pierwszych dniach w szkole. Merritt Island high school jest OGROMNA, bardzo łatwo się tam zgubić xD. Host mama odwiozła nas na miejsce po wcześniejszym śniadaniu w restauracji "Cosy corner" i choć było jeszcze wcześnie szkoła tętniła życiem. Razem z Alicią udałam się na patio (które znajduje się na dworze- można tam jeść lunch, albo spotykać się z przyjaciółmi) gdzie powitała nas Morgani i inni znajomi mojej host siostry. Nie pogadaliśmy niestety zbyt długo bo zadzwonił dzwonek na lekcje. Gdy tylko przekroczyłam próg sali C114 zostałam powitana przez bardzo miłą dziewczynę z Hawaii. Krystile - bo tak ma na imię powiedziała, że znalazła mnie na fb i wiedziała, że przyjdę do tej szkoły i cieszy się, że mamy razem zajęcia. Gdy już wszyscy weszli do klasy pani rozdała nam glinę i powiedziała, że dziś try-out day, a potem już będziemy robić różne projekty (widziałam powstałe tam produkty -moja host siostra w tamtym roku ulepiła dużego słonia i głowę kaczki, no i oczywiście DUŻO innych rzeczy, takie jak miski itp. itd.). Ja zrobiłam bałwanka i kaczkę, które niestety potem zostały zmiażdżone- no cóż będą inne xD. Dwonek... Bieg do następnej klasy... uff zdążyłam na angielski :D. Tu każdy się przedstawił- w sumie nic specjalnego xD Potem James (chłopak z ławki obok) zaproponował, że pomoże mi odnaleźć kolejną salę, trochę szkoda, że przerwy są takie krótkie, bo zanim doszliśmy do mojej klasy było koniec break :P. Algebra- test na powitanie, bardzo pozytywnie... no i lunch ^^ znów mogłam powrócić na patio, pogadać z nowopoznanymi znajomymi i zjeść stuff from my lunch-box. Mniam. Potem US history, na której pan powiedział nam, że 75% z nas i tak nie zda- bardz zachęcające :P no i powiedział jeszcze, że on nie zamierza nas uczyć, tylko jak my go o coś zapytamy to on odpowie nam pytaniem... yyy... gdzie tu logika xD. No i po historii HORROR horrorów - Chemia AP. hahah no może nie aż taka straszna ta lekcja, ale do najłatwiejszych też nie należy.

Oto kartka z ostrzeżeniem, przed chemią AP (dostaliśmy ją na pierwszej lekcji, żebyśmy wiedzieli w co się pakujemy).
Pod koniec chemii (jak codziennie) odśpiewaliśmy hymn i słuchaliśmy ogłoszeń dyrektorki. Potem była NAJFAJNIEJSZA lekcja dnia- Marine Science. W sali mamy ogromne akwarium z rybkami i rekinami, pani powiedziała, że w ramach zajęć zabierze nas do Sea World i na lekcje nurkowania ^_^ będzie ciekawie. Ostatnią lekcję (fotografię) mam z Alicią, więc usiadłyśmy obok siebie. Za dużo na razie tam nie robiliśmy - tylko projekt z użyciem Photoshopa. Dodam na końcu, że chemia (jak już wcześniej wspomniałam ) nie zabardzo przypadła mi do gustu, więc postanowiłam zamienić ją na gotowanie, jutro mam nadzieję dostanę nowy plan lekcji (niestety jest ryzyko, że stracę którąś z klas, które mam teraz). Host mama kazała mi również zmienić grupę z angielskiego na poziom wyżej, bo uznała, że za dobrze mówię na zwykły angielski. Trzymajcie kciuki, żeby nowy plan był fajny xD
A tutaj trochę zdjęć (zdjęcia ze szkoły są in processing, bo nie miałam telefonu, żeby je zrobić)
Ja i moje 3 gigantyczne książki :P (dostaniemy jeszcze jedną od historii)
A to ja i Alicia wystrojone na pierwszy dzień szkoły :D
Takie pierwsze dni w szkole to ja bym chciała mieć, a nie to co w polsce ;< No nic. Trzymaj się i czekam na kolejny wpis! <3
OdpowiedzUsuńhttp://im-living-my-american-dream.blogspot.com/