Na waszą prośbę opowiem więcej o wymianie.
Jadę z organizacji o nazwie YFU (http://www.yfu.org.pl/). O wymianie dowiedziałam się jakoś tak w październiku, choć na początku nie brałam tego na poważnie - napisałam do organizacji aby podjąć kolejne kroki. Poprosili mnie o wysłanie maila z moim imieniem, nazwiskiem, adresem, telefonem, dokładną datą urodzenia oraz szkołą do której chodzę. Ponadto trzeba spełniać kilka warunków-Trzeba mieć średnią ocen w granicach 4,0, posiadać komunikatywną znajomość języka obcego kraju, do którego się wybiera (czyli - tak żeby móc się swobodnie porozumieć), z wyjątkiem Finlandii, Holandii i Norwegii, gdzie na początku jest wymagany angielski a języka uczestnicy wymiany uczą się na miejscu, powinien być odporny na stres, otwarty na nowe wyzwania i wiek: ur. pomiędzy 1.04.1995 – 30.07.1998 (to na rok szkolny 2013/14). Potem dostałam emaila zwrotnego i zostałam poproszona o wypełnienie formularzy zgłoszeniowych. Musiałam wkleić tam swoje zdjęcie - opisać co lubię, a czego nie lubię robić, jakie są moje obowiązki w domu, czemu chcę jechać na wymianę, ile uczyłam się angielskiego (ew. innych języków), czy gram na jakimś instrumencie, jak spędzam wolny czas (wszystko wypełniałam po polsku). Kolejnym krokiem była wizyta w biurze YFU w Poznaniu. Tam odbyłam rozmowę kwalifikacyjną- dostałam pytania typu "co byś zrobiła gdyby..." i poproszono mnie jeszcze żebym opisała swoją "best friend" po angielsku. Wtedy dowiedziałam się już, że zostałam przyjęta ^_^. Hmmm... ale to był dopiero początek drogi. Potem dostałam stertę papierów do wypełnienia (już po angielsku) - musiałam odbyć wizytę u dentysty i lekarza, załączyć kartę szczepień i opisać mniej więcej to samo co w polskiej aplikacji - tylko, że po angielsku. Było z tym troszkę roboty :P. Miałam jeszcze napisać list do potencjalnej host rodziny i dołączyć 3 zdjęcia- wakacyjne, z rodziną i przyjaciółmi (zdjęcia miały być niepozowane). Kiedy wysłałam wszystkie te formularze to znów zaproszono mnie do Poznania - tym razem na SLEP test który zdałam bardzo dobrze, bo straciłam (jeśli dobrze pamiętam) tylko 3 ptk. Kilka dni potem dostałam info, że znaleźli dla mnie rodzinę goszczącą. Razem z tą informacją dostałam jeszcze "Passport to the USA" taki guide i "Welcome letter" z USA (z mojego dystryktu). Kolejne były kilkudniowe seminaria (niestety również w Poznaniu- z Lublina jedzie się tam strasznie dłuuugo) przygotowujące do wymiany- które swoją drogą były bardzo fajne, bo choć niewiele się na nich dowiedziałam, to poznałam innych "wymieńców"... no i w sumie potem pojechałam tylko wyrobić wizę i tyle. Powiem jeszcze, że cały proces bardzo mi się podobał i pomimo tego, że miałam tyle roboty to w tym była cała zabawa :D. Powiem szczerze, że jak wypełniłam już wszystko to czekałam na kolejne "forms to fill in" hahah.
Ile kosztowała Cię wymiana?
OdpowiedzUsuńPłaciłaś coś za USA? Też się zastanawiam nad wymianą :)
OdpowiedzUsuńIle zapłaciłaś??
OdpowiedzUsuń